Trudne wspomnienia rallycrossowego mistrza
Trasa tegorocznego Rajdu Grodzkiego będzie wykorzystywała odcinki znane z Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Przed dziesięcioma laty próby Ropa oraz Oderne przemierzali zawodnicy startujący w Rajdzie Magurskim, a jednym z nich był m.in. Paweł Melon – urzędujący wicemistrz Polski w rallycrossie w grupie SuperNational.
Paweł zaczynał swoją karierę od rajdów i choć sukcesy oraz spełnienie odnalazł w innej dyscyplinie, to cały czas miło wspomina swoje starty na odcinkach specjalnych. Podobnie zresztą jak trasy Beskidu Niskiego, które wówczas były pokryte śniegiem. – Rajd Magurski zdecydowanie nie był naszym rajdem, choć bardzo miło wspominam te odcinki specjalne. Dla mnie, jako zawodnika z Warszawy, był to dość daleki wyjazd, jednak trasy Beskidu Niskiego były bardzo ciekawe i dynamiczne. Ciężko mi powiedzieć, jak będzie to wyglądać w tym roku – znaczy się na suchym asfalcie, jednak na śniegu, jeździło się tam bardzo interesująco i na pewno rajd zapadł mi w pamięć – powiedział kierowca.
Miłe wspomnienia nie przekłożyły się jednak na mistrzowską jazdę, zwłaszcza w Rajdzie Magurskim, który w 2007 roku był jednym z pierwszych rajdów w karierze Melona. Co więcej, trudy imprezy dały o sobie znać nawet w kolejnym sezonie, gdyż rok doświadczeń i intensywne przygotowania na nic się zdały w starciu z wymagającymi odcinkami i odrobiną pecha. – Startując w Magurskim byłem na bardzo wczesnym etapie swojej kariery, a w dodatku po śniegu jechałem rajdówką po raz pierwszy. Dlatego w 2007 roku tempo mieliśmy bardzo słabe i pamiętam, że jedna z załóg doszła nas na oesie, więc to piąte miejsce miejsce, które zdobyliśmy w klasyfikacji generalnej Pucharu PZM, to była raczej zasługa unikania problemów niż wyczucia pokrytej śniegiem trasy. Rok później miałem już więcej doświadczenia, a co ważniejsze byłem przygotowany do startu na śniegu, jednak na jednym z pierwszych odcinków bardzo niefortunnie zsunęliśmy się do rowu. To był drobny błąd, samochód nie ucierpiał ani trochę, jednak w tym miejscu nie było kibiców. Prawie cały dzień przesiedzieliśmy w tym rowie, mocno zmarznęliśmy i pomoc nadeszła dopiero, kiedy kibice schodzili z odcinka. Pomogli nam się wygrzebać i wróciliśmy o własnych siłach do serwisu, ale było już po rajdzie. Także sam rajd wspominam jako bardzo ciekawy, ale przed dziesiącioma laty niezbyt dobrze odnalazłem się na tych trasach – podsumował Paweł Melon.